Telemarketing
– Dzień dobry Pani! Chciałem zaprosić Panią na pokaz wyrobów naszej firmy, połączony ze sprzedażą i… z darmowym obiadem!
– Hm… no nie wiem?
– Dodam tylko, że obecność jak i poczęstunek nie obliguje do zakupu i jest całkowicie bezpłatny.
– A wie Pan… nawet trochę głodna jestem… to w takim razie… a co będzie na obiad?
– A to zależy całkowicie od Pani. Pani zadecyduje. Do wyboru są chyba nawet aż trzy potrawy! Z tego co pamiętam: łosoś a’la kotlet de volaille, kotlet de volaille a’la łosoś i pyry z gzikiem!!!
– Och tak?!! To bardzo miło!!!
– To w takim razie… a jeszcze takie małe zapytanko: co to będzie za pokaz?
– Ach… nasza firma zajmuje się sprzedażą wielu produktów z różnych dziedzin.
Będziemy prezentować takie dłutewka do wydłubywania baboli z nosa, ekologiczny papier toaletowy – z akceptacją ONZ – wykonany z drutu kolczastego, z demontażu zasiek w byłej Jugosławii oraz dietetyczne ciasteczka z psich i kocich kup – również z odzysku – ze skwerów wielkich miast.
– A wie Pan! Właśnie chciałam przejść na dietę, a poza tym tyle się ostatnio mówi o tej ekologii i ogólnoświatowym pokoju. O katarze nie wspomnę. To ja może przyjdę, rozejrzę się i może coś kupię.
Ach… to bardzo miło!!! No widzi Pani. W takim razie proszę wziąć paszport i przyjść na lotnisko – odlot o 11.00…
– Odlot?!!
– Tak, tak – odlot. A nie mówiłem Pani? Najpierw jest przelot czarterem do New Delhi, a później odlot dalej, na stepy Mongolii. Całkowicie bezpłatnie – oczywiście. Proszę tylko wziąć jakiś suchy chleb dla osiołka, bo wylot z New Delhi jest z innego lotniska, a firma od której wynajęliśmy riksze w ostatniej chwili odmówiła nam!!! No widziała Pani takie rzeczy?!!
– Aaa… no tak, to bezczelność! I to w ostatniej chwili!
– Tak, że… primo raz: paszport, primo dwa: chleb dla osiołka, i primo trzy: jakiś prowiant – w zależności co Pani zażyczy sobie na obiad – radził bym jednak trzymać się konserw bo na lotnisku w New Delhi to różnie bywa, o Ułan Bator to nie wspomnę!!!
– Ułan Bator? Konserwy? Osiołek?
– No ale proszę Pani!!! Przelot jest, jak już mówiłem, całkowicie bezpłatny!!! Jednak na wszelki wypadek proszę wziąć trochę gotówki – najlepiej dolary – i tą złotą kartę kredytową, którą Pani posiada, bo w przypadku odmowy kupna dłutka, papieru z drutu kolczastego bądź ciasteczek będzie Pani musiała zapłacić za powrót, bo jak już mówiłem przelot z powrotem jest całkowicie bezpłatny!!! A właściwie to nie przelot, a dojazd… bo z okolic Ułan Bator – oczywiście mam na myśli tych wybrańców, którzy dokonali zakupu – zostaniecie zabrani najpierw karawaną, a później psim zaprzęgiem na Syberię. Tam poczekacie jakiś czas, aż cieśninę Beringa skują lody i przeprawicie się z przewodnikiem na Alaskę, gdzie na pokładzie islandzkiego statku wielorybniczego dotrzecie do Reykjaviku… a później to już z górki.
Trzy, góra sześć miesięcy i będzie Pani w domu. Kapitan obiecał nam, że będzie przydzielał was do lżejszych prac, proszę jednak na statku być wyrozumiałą i spolegliwą, ponieważ marynarze bywają natarczywi…
– To ja może pójdę już się powoli pakować???
– O widzi Pani!!! Bardzo dobry pomysł!!! Daj Boże do usłyszenia…