A oto nasze motto!
No i przez te grzybki
Chłód rodzinnej kryptki
Nazbyt szybki dał obiadkom kres…
Wojciech Młynarski
No proszę Szanownej Redakcji! Tak być nie może! Bo wyobraźcie sobie, że jeśli ktoś na jesień dostanie (w najlepszym przypadku) sraczki, albo (w najgorszym) wyląduje w szpitalu będzie to Wasza wina!
Pewnie zastanawiacie się po tym bardzo króciutkim, acz enigmatycznym wstępie „o co mu chodzi, o co temu gościowi kaman, że nam tutaj ze sraczką wyjeżdża”? Już śpieszę z wyjaśnieniami!
A więc…
Wydaliście jako dodatek do Tele Tygodnia atlas grzybów? Wydaliście? No. To ja się „uprzejmnie zapytowuję” kto go sprawdzał??? Bo pewnie, a naiwnie wychodzę z takiego założenia, ktoś raczył sprawdzić rzecz tak poważną, jaką jest atlas grzybów, a powinien być to ktoś „znający się”, czyli „będący w temacie” lub inaczej rzecz ujmując „z branży”. Jak mój kolega z pociągu, który „się zna”, „jest w temacie” i jest „z branży”, bo jest klasyfikatorem grzybów i do niego cała sprawa się zaczyna.
Bo atlas grzybów jest rzeczą poważną jak najbardziej! To nie jest jakaś tam Gazeta Wyborcza, czy Gazeta Polska, gdzie można wypisywać głupoty (byle po linii politycznej) a człowiek po przeczytaniu artykułu co najwyżej się… no… zdenerwuje. Ale sraczki nie dostanie!
To też nie książka telefoniczna z błędnymi numerami, gdzie zamiast do Kowalskiego dodzwonisz się do Nowaka albo w najgorszym przypadku do teściowej. Trudno. Pogadasz z nią, ale brzusio nie rozboli. No chyba, że jednak rozboli. W każdym bądź razie rozboli z nerwów, a nie od zawartości.
To jest Atlas Grzybów! Czyli rzecz co najmniej tak poważna, jak Bert z ulicy sezamkowej albo Grumpy Cat! Tu błędów nie powinno być żadnych! Żadnych! A są…
A one, moi mili, mogą skończyć się w jednym przypadku, że brzuszek będzie bolał.
No to zaczynajmy, czyli zabierzmy się do wytykanie błędów!
Pierwszy błąd rzuca się na człowieka, niczym ja na zimne piwo z wieczora (a miałem napisać jak Duda na hostię ale nie napiszę, ponieważ – w przeciwieństwie do niektórych – będę szanował też i Prezydenta RP, na którego nie głosowałem) już na pierwszej stronie. Piszecie na samiuśkiej górze i to drukowanymi literami i to na czerwono: „WSZYSTKIE GRZYBY POLSKICH LASÓW” a już za chwilę, ciut poniżej „JADALNE, NIEJADALNE,TRUJĄCE”, czyli rozumiem, że wszystkie! Wszystkie grzyby polskich lasów? No proszę Was!
„Chwilunia, momęcik”… poświęcę teraz jedną minutkę (liczbowo: 1) na sprawdzenie w necie, na Wikipedii ile jest grzybów Polsce… jeszcze chwilunia… O!!! Jest ich pięć tysięcy! Łał! Zmieściliście je wszystkie w takim ciniutkim atlasiku? No, no… szacun!
Pewnie maczek druczek, a zdjęcia są wielkości paznokcia… Hm… jednak nie – zdjęcia i druk są okej. No to biorę się zaliczenie… A więc w Waszym Atlasie Grzybów (wszystkich grzybów polskich lasów) grzybów jest dwadzieścia dziewięć!
Ale, ale… według Wikipedii do obrotu w Polsce przez Ministerstw Zdrowia dopuszczonych jest czterdzieści jeden (liczbowo: 41) grzybów jadalnych (a to tylko jadalne)!
A to nie koniec, bo według Barbary Gumińskiej i Władysława Wojewody (to gwoli wyjaśnienia mykolodzy i to ważni mykolodzy) grzybów jadalnych w Polsce jest no… troszkę „rąbnąłem” się w liczeniu, ale jest ich na pewno powyżej stu pięćdziesięciu! Nie czepiałbym się gdybyście napisali „wybrane” albo „najczęściej spotykane” ale piszecie i to DRUKOWANYMI, że wszystkie! A to nieładnie, bo nasza flora nie zasługuje na cięcia takie jak polska kultura.
No więc przejdźmy do konkretów.
Strona druga.
Borowik szlachetny i od razu Wasza rada, że można go pomylić z szatanem w nawiasie z Goryczakiem żółciowym. Tu w miarę w porządku, tylko że powinno być na odwrót, bo właściwa nazwa to Goryczak żółciowy, a w nawiasie powinna być nazwa potoczna, czyli szatan. Taki niuansik. Wybaczam.
Strona czwarta i piąta.
Podgrzybek zajączek* i Piaskowiec modrzak**, a na zdjęciach Maślak pstry, potocznie zwany miodówką (widać to po charakterystycznym „marmurku” na kapeluszu). No, pomyliliście zdjęcia ale na szczęście na obu (niewłaściwych) jest grzyb jadalny. Wybaczam ale już warunkowo.
*Zajączek ma kapelusz oliwkowozielony, o zamszowej skórce, tutaj (jak już wspomniałem) jest marmurkowata.
**Prawdziwy Piaskowiec modrzak ma brzeg kapelusza długo podwinięty i wystający nieco poza rurki. Ma też matową powierzchnię. Drugie zdjęcie jest w porządku, bo faktycznie po przełamaniu wybarwia się na tak niesamowity kolor.
Strona szósta.
Maślak sitarz, a na zdjęciu szatan! (właściwa nazwa Goryczak żółciowy*). No! Daliście plamy, bo jak ktoś będzie się sugerował zdjęciem, na przykład faceci, bo wiadomo, że faceci są wzrokowcami i nie lubią czytać, to jeden taki mały grzybek, zepsuje nam całą potrawę i obiadku nie będzie… Nie wybaczam.
*Widać to po „brzuchatym” kapeluszu (maślak ma bardziej płaski i podwinięty, tutaj jest wywinięty do góry) oraz centkach na trzonie i na kapeluszu, których maślak nie ma.
Strona dziesiąta.
Mleczaj rydz, a na zdjęciu Mleczaj wełnianka* czyli grzyb klasyfikowany jako trujący. Inne nazwy to wełniak lub też rydz fałszywy – dlatego pewnie daliście się nabrać choć niżej sami przed tą pomyłką przestrzegacie! No i tutaj może boleć brzuszek albo (dobra, dobra już nie będę trąbił o tej sraczce) można spędzać czas, zamiast na plaży, to na kibelku i do tego z miską na kolanach. No chyba że ktoś ma kibelek przy wannie, albo w bliskiej odległości do umywalki. Co prawda! W niektórych krajach, bo uprzednim długotrwałym obgotowaniu, wylaniu wody i ukiszeniu można go spożyć, jednak ja nie ryzykowałbym. Wolę iść na plażę.
*Można to zauważyć po brzegu kapelusza, są na nim takie delikatne wypustki sugerujące, że prawdopodobnie ma wełniste kosmyki u jego dołu.
I w tym przypadku trzeba dać Wam po łapach!
Strona ostatnia.
Muchomor sromotnikowy. A powinno być muchomor zielonawy, potocznie zwany sromotnikowym. Co dziwi szczególnie, że na stronie jedenastej używacie nazwy muchomor zielonawy (czyli prawidłowej) przestrzegając przed pomyleniem z nim pieczarki łąkowej, a nic nie wspominając o jego odmianie białej. Czytelnik będzie się sugerował przymiotnikiem „zielonawy”, a pieczarkę łąkową, można najprędzej pomylić z jego białą odmianą.
Już pomijam fakt, że używanie w atlasie dwóch nazw z stosunku do tego samego grzyba jest bez sensu, niepotrzebnie wprowadzając dodatkowy i tak już duży zamęt.
Wnioski.
Oczywiście zdjęcia grzybów, to już jest osobna historia. Czasami zdjęcia nie oddają rzeczywistego wyglądu grzybów i jedne wyglądają jak drugie. Zależy to od tak wielu czynników, że nawet nie będę tutaj się w to wgłębiał. Jednak! Wydając Atlas Grzybów rozsądek nakazuje używanie zdjęć oddających wizerunek grzyba najbardziej zbliżony do książkowego oryginału.
Co z tego, że użyję zdjęcia, gdzie pod wyżej wymienionym Piaskowcem modrzakiem będę musiał umieścić napis „to jest zdjęcie Piaskowca modrzaka, jednak na tym ujęciu wygląda on jak Maślak pstry”. Jaki to będzie miało sens? No chyba że sens jest gdzieś głęboko ukryty… gdzieś głęboko w lesie…