*Najprzód wyrzucamy wszystkich z kuchni, a zaś zabieramy się do roboty. No!
Przepis na sernik
Składniki
– 1 kg twarogu sernikowego (i nie bierzcie czasami jakiegoś waniliowego)
– 6 jaj (temp. pokojowa)
– kostka tłuszczu (tak jest w przepisie, ale na Boga nie walcie margaryny, a masło)
– 1½ szklanki cukru
– garść rodzynek (są oczywiście różne garście, więc niech to będzie „garść na oko”)
– cytryna
– 2 łyżki kartoflanki
– 1 łyżka kaszki manny
– ½ łyżeczki proszku do pieczenia
– 1 szklanka kremówki (można ubić, można też nie ubijać)
Masa sernikowa
Używając miksera utrzeć masło z cukrem, dodać 5 żółtek (białka zostawić) i jedno całe jajo. Dodać ser, startą skórkę od cytryny, sok z cytryny i sparzone rodzynki. Na końcu dodać kartoflankę, kaszkę mannę i proszek do pieczenia.
Ubić białka, ubić (lub nie) kremówkę i dodać do masy mieszając ręcznie łyżką. Nie używać miksera! Można go już wyrzucić przez okno.
Mamy masę sernikową. Przechodzimy do robienia ciasta…
Ciasto**
**Dla niewtajemniczonych oraz facetów to jest spód sernika… Leniwi mogą zrezygnować z tego podpunktu, układając na spodzie petitki.
– 2 jajka
– ⅓ szklanki cukru
– ⅓ kostki tłuszczu (oczywiście, że masła!)
– 1 szklanka mąki tortowej
– ½ łyżeczki proszku do pieczenia
No to pieczemy!
Przy pomocy miksera (o kurde! mam nadzieję, że jednak nie wyrzuciliście go przez okno) ucieramy jajka, cukier i masło (może się zważyć, nie przejmować się!). Dodajemy mąkę i proszek do pieczenia cały czas miksując.
Blachę smarujemy tłuszczem (no tutaj może margaryna) i wykładamy papierem do pieczenia. Ciasto wylewany (nie do kibla!) na blaszkę rozcierając równo łyżką, a na ciasto wylewamy masę sernikową.
Pieczemy przez 15 minut w temperaturze 200 °C, po czym skręcamy piekarnik na 180 °C i pieczemy przez godzinkę.
Tak mówi teoria Panie i Panowie, a w praktyce bywa i tak, że do kuchni (a powodów może być wiele) podczas pieczenia sernika, bałby się wejść i sam Belzebub.
Smacznego słowem Guten Appetit!
P.S. Jeśli oczywiście widzicie (a piece są różne) że ta godzinka jeszcze nie minęła, a sernik już nabiera od góry koloru węgla kamiennego, tu ulitujcież się nad nim przykrywając jakimś kawałkiem papieru, czy folii aluminiowej.
Pingback: Ser na sernik, czyli potyczki tłumacza
Pingback: Nowy ("lepszy") rozkład jazdy. - Co nowego na berbeli...