– Tej, byłem wczoraj na mecie u Stacha, na meczyk się umówiliśmy. Zaczęliśmy ciut za wcześnie raczyć się spirytualiami, rozumiesz, tak że meczyk to ino tak z oddali, jakby już słyszeliśmy, a właściwie spod stołu…he, he ku*wa, he, he bośmy wszyscy we troje – bo Ślypek też był – pospadali z krzeseł!!! Taką rozumiesz, zwalidupę nam Stachu, rozumiesz, zaserwował – ogień normalnie!!! No ale coś tam jednak słyszałem, jak we śnie co prawda, ale jednak słyszałem. No i powiem ci, że musieliśmy w końcu tym jeb*nym Szkopom d*pę złoić. He, he ku*wa he, he dwa – zero dla naszych… elegancko w ch*j!!!
– Tej Ździchu, co ty ku*wa pier*olisz?!! Jakie dwa – zero dla naszych?!! Przecież nas złoili jak zawsze, rozjechali jak Leopard Fiata 126p… nie, nie, nie, żeby nasi kiepsko grali, nawet ładnie chodzili po boichu… ale w sumie znowu wpie*dol – jak zawsze.
– Jak to?!! Przegraliśmy ku*wa?!! Znowu?!! Przecież wyraźnie słyszałem spod stołu: najpierw jak Ślypek puścił pawia na Stasine plecy, a później w telewizji: „gol dla Polski!!! gol dla Polski!!!
– Nie ku*wa „gol dla Polski” tylko „Podolski!!! Podolski”!!! O ja pie*dolę, ale żeście się ładnie zmasakrowali tą berbelą u Stacha!!! Nie chlaj ku*wa Ździchu tej jeb*nej Opal – Kaki, bo kukły po niej dostajesz i znowu ci się coś popier*oli… jak ostatnio… co mi przez pomyłkę „niemca w hełm wziąłeś”!!!
– Musisz mi to ku*wa przypominać?!! Tfu ku*wa tfu!!! Czyli, znaczy się… przegraliśmy?
– Przegraliśmy…
– Czyli znaczy się… znowu wpier*ol?
– Znowu wpier*ol.