Moi kochani przyjaciele z IKEA – wróciłem!
Tak! To znowu ja! Gostek, któremu wymieniliście łóżko, a właściwie jego pękniętą w spawie ramę, na nową „bezbrzdękową”! i to bez paragonu!
Przesyłam dla niewtajemniczonych, bo wiem, że w dobie kryzysu, rotacja na stanowiskach duża, załącznik nr 1, czyli mój pierwszy list, rozpatrzony pozytywnie. Przez kogo? Tego nie wiem, ale nazwijmy go „ Wielkim Człowiekiem z IKEA”.
Poruszony do żywego, tak pozytywnym rozpatrzeniem reklamacji, wysłałem Wam mój drugi list, który to dla lepszego naświetlenia sprawy, wysyłam jako załącznik nr 2.
Rama, a właściwie jej druga generacja jest o niebo lepsza od poprzedniej:
– ma dodatkowe, poprzeczne wzmocnienie konstrukcji, a co za tym idzie, nie ma tego „brzdęk” które to, dla przypomnienia, powodowało wyskok mojej żony, na równe nogi o godzinie drugiej trzydzieści trzy,
– składa się o wiele, wiele lżej i żona nie musi już prosić sąsiada, pod moją nieobecność, o pomoc przy składaniu, co było dla mnie jakże dużym źródłem stresów.
To plusy, a z minusów, tylko jeden, ale jakże niezręczny… i to nie wiem czy dla mnie, czy dla was; jakość spawu, a co za tym idzie – on znowu pękł był!!!
Bo wiedzieć musicie, że kiedy moja żona, rozkładając łóżko przedwczoraj wieczorem, odkryła owe pęknięcie, to jej pierwszą myślą było; Boże! co oni sobie tam pomyślą, w tej IKEA, że my na tym łóżku jakieś niestworzone rzeczy wyprawiamy!
I ja jej przyznaję rację, bo jeśli już drugi raz pęka spaw, u pewnej rodziny, gdzieś w Polsce, to musi to oznaczać, że:
1. primo raz; facet i babka odznaczają się ponadprzeciętną gramaturą,
2. primo dwa; facet i babka używają łóżka niezgodnie z jego przeznaczeniem np. jako trampoliny lub maty treningowej,
3. primo trzy (i tej nadinterpretacji najbardziej się obawiamy); facet, w przypływie seksualnego szaleństwa, skacze na babkę leżącą na łóżku np. z pawlacza.
Będąc szczery, jak na pierwszej spowiedzi, powiem że;
1. primo raz; wciąż trzymamy formę, a co za tym idzie gramaturę w cuglach, i od poprzedniego razu nic się nie zmieniło,
2. primo dwa; łóżka nie wykorzystujemy ani jako trampoliny, ani tym bardziej, jako maty treningowej, a zgodnie z jego przeznaczeniem, oddając się w nim po prostu, pod opiekuńcze skrzydła Morfeusza,
3. primo trzy; nie rzucam się na żonę z pawlacza, ani z jakiegokolwiek innego sprzętu, ponieważ jest osobą o delikatnej konstrukcji i mogłaby takiego skoku nie przeżyć.
Pomimo tego jednak, gdybyśmy nawet wyczyniali na nim niestworzone rzeczy, to szwedzka stal, a w przypadku chińskiego podwykonawcy, szwedzki system kontroli spawów, powinny to wytrzymać, ponieważ w Szwecji, rewolucja seksualna odbyła się już na początku lat siedemdziesiątych i w tej chwili, będąc o całe lata świetlne przed nami, wyprawiają na swoich „wyrach” takie rzeczy, o których się nawet filozofom nie śniło! To gdzie nam – tutaj, do nich – tam?
Wychodzi więc na to, że najwyraźniej Pan Spawacz, znowu myślał, jak poprzednim razem, o meczu jego ulubionej drużyny piłkarskiej, będąc jedną nogą i ręką już na murawie, a w drugiej wciąż dzierżąc elektrodę i spawając ramę. Jako kibici nie winię go za to, bo wiem, że mecz, kumple i skrzynka browarów mogą być czasami bardziej pociągające niż, kobieta w tańcu, czystej krwi koń arabski w galopie i fregata pod żaglami razem wzięte.
Obecnie, na chybcika, co widać na zdjęciach, załatwiłem sprawę przy pomocy plastikowej opaski, której wynalazca powinien dostać nagrodę Nobla, za wynalezienie rzeczy tak wszechstronnej, a której szeroki wachlarz zastosowań zaczyna się, jak w moim przypadku, na doraźnym ratowaniu pękniętego spawu, a co za tym idzie naszego pożycia małżeńskiego, a kończy na obezwładnieniu taliba Abdullacha w samolocie rejsowym nr LH205 z Berlina do Waszyngtonu.
Zapewne też zastanawiacie się, dlaczego, skoro wymieniliście mi ramę w czerwcu, nie załatwię sprawy telefonicznie? Było by prościej, a i szybciej, niż pisanie kolejnego „opowiadania” i wysyłanie go listem poleconym do Was. No właśnie, chodzi o to, że znowu nie posiadam żadnego paragonu, bo kiedy przyjechali chłopaki z IKEA, z nową, „bezbrzdękową” ramą, radość w domu była tak przeogromna, że zamiast prosić ich, o jakiekolwiek potwierdzenie tejże wymiany, poczęstowaliśmy ich kawą i kruchymi ciasteczkami. I na tym cała sprawa się zakończyła; przyjechali, wymienili, wypili kawkę i pojechali, żegnani, przez nas domowników, na progu jak starzy przyjaciele… ale niestety bez paragonu.
Żywię przeto nadzieję, że macie „gdzieś tam” odnotowaną, ową wymianę, tym bardziej, że miała ona miejsce dopiero co w czerwcu, tegoż roku. Spaw zatem wytrzymał nie trzy lata, jak poprzedni, w starszej „brzdękowej” konstrukcji, a pięć miesięcy.
Nie wiem wobec tego co począć, bo w mojej głowie lęgnie się straszna myśl, że następny spaw nie wytrzyma siedmiu tygodni! i trzaśnie jak zapałka pod byle pretekstem. Ale nic to. Zdając się na stare powiedzenie, że do trzech razy sztuka liczę, iż zadziała ono tutaj jak katalizator i sprawa wyjaśni się, na Waszą, a i moją korzyść, niepękającym spawem.
P.S. Cały czas kombinuję, jakby Wam tutaj jakoś pomóc w tej kwestii. Diaboliczne „brzdęk” wyeliminowaliście sami, bez mojej pomocy, choć do oba projekty, mój i wasz, okazały się prawie identyczne – może przesył myśli na odległość naprawdę istnieje? Przy trzecim pękniętym spawie (w co szczerze nie wierzę, bo takowe prawdopodobieństwo jest mniej prawdopodobne niż główna wygrana w totka ) udam się do sklepu metalowego, by później zahaczając o monopol, odwiedzić mojego starego przyjaciela, który jest w posiadaniu frezarki, oraz kilku innych specjalistycznych urządzeń, o dziwnie brzmiących nazwach i myślę, że sprawę powinniśmy, późnym popołudniem rozgryźć, budząc się rano z pieśnią na ustach; kochanie mam ostatnie życzenie przed śmiercią… przynieś mi soku z kiszonej kapusty. Aha… łóżko jest naprawione!