Urząd Marszałkowski w Poznaniu
Departament Transportu
Kolejne zażalenie do PKP Przewozy Regionalne (ale oni mi już nie odpowiadają więc wysyłam też dla Was).
No dzień dobry moi kochani! To znowu ja, choć na poprzedni mój list raczyliście byli w ogóle nie odpowiadać. Nieładnie! Pewnie wychodzicie z założenia, że jeśli ktoś nie pisze językiem urzędowym (Dzień dobry! Dlaczego nie ma pociągu o godzinie 21.29 do Krzyża? Czekam na odpowiedź!) to wszystko inne nie warte jest zachodu, bo pewnie ktoś napisał to dla jaj. A to błędne założenie, ponieważ ja ze swojej strony dwoję się i troję, żeby uprzyjemnić wam te smutne chwile pobytu w biurach, urozmaicane tylko przerwą na kawkę i papieroska, jeśli ktoś pali i układaniem pasjansa, pisząc owe zażalenia w takim właśnie frywolnym stylu. Zauważcie też, że wysyłam to od razu na początku tygodnia (poniedziałek i tak jest przerąbany) aby nie popsuć Wam łikendu.
Ale przejdźmy do konkretów. Mamy kolejny nowy rozkład jazdy i znowu klapa. No więc szybciutko poruszę tylko dwie najważniejsze sprawy. Sprawa pierwsza. Nie ma pociągu, który mi, ale też i wielu, wielu innym, pasował, to jest osobowego do Krzyża, około godziny dwudziestej pierwszej „coś tam coś tam” (to taki cytat z pewnej posłanki, która tak określała swoją pracę w sejmie). Jeździ on co prawda codziennie ale w soboty już nie! A przecież tyle razy do Was pisałem, tłumaczyłem, wyjaśniałem, że ludzie pracują również w soboty. Ja wiem. Wy pracujecie od poniedziałku do piątku, a potem „laba”, czyli łikend. Ale są ludzie, jak na przykład Ja, Kasia i Romek, których tydzień pracy na piątku się nie kończy. Naprawdę! A każde z nas zna jeszcze kilka, a nawet kilkanaście osób, które z powodu braku tegoż pociągu wieszają psy na czym świat stoi, a właściwie to na Was te psy wieszają. A Was to wciąż i nieprzerwanie nic, a nic nie rusza, bo to już drugi rozkład jazdy, w którym wykasowaliście to dogodne połączenie.
No bo przyznać musicie, że kolejarze zgodzili się na wybudowanie przy nowym dworcu PKP w Poznaniu, wielkiej, ba! bardzo wielkiej galerii handlowej? (Złośliwi mówią, że to „kukułcze jajo” podrzucone przez węgierskiego wykonawcę – a swoją drogą zawsze myślałem, że Węgrzy nas lubią). Całość w skrócie nazywa się PCC, czyli Poznań City Center, czyli z angielska Pisisi (nie nie chce mi się siusiu). Dworzec znany jest z tego, że już po raz drugi otrzymał nominację! No, co prawda w konkursie „Makabryła Roku” i „Najbardziej afunkcjonalny dworzec kolejowy na świecie” ale zawsze! Słyszałem nawet, że będą tam przywozić studentów architektury z całej Polski, na wycieczki i pokazywać jak zbudować dworzec kolejowy „pod włos”, czyli jak nie projektować dworców kolejowych. Ale wróćmy do tematu pocieszając się, że przecież nie ważne jak piszą, byleby pisali i nazwy nie przekręcili.
Tak więc Pisisi, oprócz tego, że znane jest z powodu swojej brzydoty i dysfunkcjonalności, znane jest też z tego, że zamykają je codziennie o godzinie dwudziestej pierwszej zero zero (liczbowo 21:00). Co znaczy, że wszyscy tam pracujący oraz kupujący, a jest to naprawdę „wuchta wiary” z kierunku Krzyża, plus oczywiście Ja, Kasia i Romek, chcieliby wsiąść do pociągu, po tej właśnie godzinie i udać się na spoczynek do swoich domów (no w sobotę to może i coś więcej…). Dlaczego więc robicie nam taką przykrość kasując sobotni pociąg który, przypominam, dwa rozkłady temu jeździł? I proszę Was nie piszcie mi tutaj, że „był mało obłożony”, czytaj: „nierentowny”. Fakt! Ludzie nie wysypywali się z niego po otwarciu drzwi jak ulęgałki, ani też nie trzeba było do niego wsiadać oknem, jak do „bany do Zakopca”, jednak swoich wiernych, sobotnich klientów zawsze miał!
Sprawa druga. Jest taki pociąg z Szamoni (no dobra, chciałem żeby bardziej dostojnie zabrzmiało), czyli z Szamotuł do Poznania, który ni stąd ni zowąd jedzie o kwadrans dłużej. Z początku pomyślałem, że to jakaś pomyłka w rozkładzie jazdy. Myślę sobie „znowu jakieś remonty”. Sprawdzam. Inne pociągi jadą normalnie, czyli trzydzieści kilka minut. Więc o co chodzi? Pociąg to nie autobus. Na około przecież nie pojedzie. Jego trasa to prosto przed siebie i koniec, kropka. Wsiadam więc wczoraj do tego pociągu i co się okazuje. On ma postój w połowie drogi. A wiedzcie, że pociąg stojący w przeciwieństwie do poruszającego się to różnica diametralna! Wszyscy robią się jacyś nerwowi, patrzą na lewo i prawo uciekając wzrokiem, bo przecież krajobraz się nie zmienia. Słuchać rozmowy, muzykę puszczaną przez słuchawki pinezki, a jak ktoś wyciąga jabłko i zaczyna je chrupać, dysząc przy tym, to ja osobiście ledwie wtedy wyrabiam i naprawdę nie ręczę za siebie w przyszłości.
Ale wróćmy do tematu… no więc on przepuszcza inny pociąg, pospieszny, który z Szamotuł wyjeżdża dziesięć minut po nim! I to się dzieje planowo! Ktoś to zaplanował! Pociągi po prostu wyprzedzają się jak samochody na drodze. Z moich skomplikowanych obliczeń matematycznych wychodzi jednak, że on go wcale przepuszczać nie musi, bo gdyby pojechał dalej to i tak dojechałby na miejsce, przed wyżej wspomnianym pospiesznym. Więc o co tu chodzi? Nie wiem? Może mi wyjaśnicie.
Ale najwięcej boli mnie to, że ja, posiadający bilet miesięczny, nie mogę wsiąść do tego pociągu, jak było za starych dobrych czasów i wyjeżdżając później, być na miejscu wcześniej! (Niesamowite.) Bo to inna spółka. Niby Polskie Koleje, a jakieś inne, niedozwolone. Ale rozumiem. Jeśli kandydatów na prezesów więcej jest niż wakatów w spółkach skarbu państwa, to jedynym wyjściem jest ich zwielokrotnienie poprzez naturalny podział. Trudno. Pogodziłem się.
Reasumując i pokrótce i już urzędowo. Dajcie no jakąś banę po dwudziestej pierwszej, która pojedzie też w soboty i niech ta druga bana nie zatrzymuje się w połowie drogi do Poznania, ino niech sobie jedzie dalej. Będzie na miejscu przed ww. pospiesznym, co wynika z moich skomplikowanych obliczeń matematycznych!
Podpisano: Ja
I proszę. Jest odpowiedź. I to trzynastego w piątek! (może to dobry omen?)