Czesław leżał w wyrku popijając browarka. Fizyka interesowała go o tyle, o ile prawo powszechnego ciążenia, wspomagane przez duże ilości wypitych spirytualiów, wymiatało go z filcy od czasu do czasu. Ale relacja na żywo z jakiegoś laboratorium pod Genewą, wciągnęła go doprawdy bezgranicznie, jak ongiś alkohol. Akcelerator osiągnął pełną moc i wtedy zaczęło się… czarna dziura zaczęła pochłaniać łysy łeb Czesława. „Już po mnie” – pomyślał, „plotki o antymaterii okazały się prawdziwe – pochłonie Ziemię, a może i cały Układ Słoneczny… i moje wędziska też!” – ogarnął go smutek – „nie pojadę już więcej na ryby… ryby.. ryby.” Zapach ryb wyrwał z transu Czesława, a wielka murzynka za 1$/h właśnie właziła na niego bez kozery, poczynając od głowy…
Z ostatniej chwili: czarna dziura
Dodaj komentarz