Akcja Obywatelska „Siekierka dla kolejarza”…

… czyli ogólnonarodowa ściepa na siekiery dla maszynistów, konduktorów oraz kierowników pociągów. Słowem: na wyposażenie pociągów.

Nasze motto: Siekiera od pasażera.

Do Zarządu firmy NEWAG S.A.

A skądże to, a jakże to… się spytacie? Luzik. Zacznijmy od początku, a wszystko Wam wytłumaczę.

A więc. 15 sierpnia 2015 roku udałem się na stację Poznań Główny (zaczyna się jak zwykle) celem skorzystania z usług przewoźnika Przewozy Regionalne spółka z o.o.. Byłem po udanym koncercie i w te pędy gnałem do domu, do żony ponieważ była sobota i mieliśmy spędzić wieczór (zaplanowany!) razem, patrząc sobie głęboko w oczy.

Około godziny 20.15 byłem już na dworcu gdzie zauważyłem pewne niedogodności związane z krótkotrwałymi, acz intensywnymi opadami jakie przeszły nad miastem: nie działały te nowe, wypasione wyświetlacze na peronach informujące przede wszystkim o opóźnieniach pociągów, nie działał też duży wyświetlacz na zewnątrz nowego dworca, przy peronie pierwszym, a przejście podziemne, którym chciałem udać się na peron szósty, było zalane. Akurat nie miałem przy sobie woderów (długie rybackie kalosze) i będąc w sandałach przeszedłem, za przyzwoleniem panów SOK-istów, wpierw na peron piąty, a następnie na peron szósty kładką po torach. (Gdzie normalnie ci panowie mają żniwa, kasując od nieodpowiedzialnych albo leniwych podróżnych, sowite myto za skracanie sobie drogi).

Ale idźmy dalej:

– pomimo ciężkich warunków atmosferycznych pociąg Impuls firmy Newag pojawił się wkrótce na peronie!

– pomimo ciężkich warunków atmosferycznych pociąg Impuls firmy Newag odjechał zgodnie z planem! (i na tym kończą się dobre wiadomości bo)

– z powodu ciężkich warunków atmosferycznych pociąg Impuls firmy Newag nie wyjechał nawet za rogatki miasta

A skądże to, a jakże to… się spytacie?

Stanęliśmy gdzieś w okolicach Ogrodu Botanicznego (dzielnica Ogrody), a wszystkiemu winne było drzewo, które bezczelnie pod naporem wiatru obaliło się na tory. Powiecie: „No tak drzewo. Poważna sprawa.”

Ale nie do końca, ponieważ primo: nie leżało ono w poprzek torów, a wzdłuż, secundo: nie był to dąb Chrobry, a nie za duże drzewko, które starano się z pomocą pasażerów usunąć. Wiecie taka inicjatywa obywatelska: „No chopy! Który krzepki? Idziemy!” Niestety. Było nie do końca ułamane i próby jego odsunięcia, kończyły się zawsze powrotem pnia w pobliże szyny oraz komentarzami: „Jeb… drzewo!”. Tedy spasowaliśmy.

Z przecieków wiem, że gdyby maszynista jechał starą „jednostką”, na przykład EN57 to olałby sprawę i drzewko pod naporem solidnej stali (lata ’80) ustąpiłoby. Ale (!) że jechał pociągiem nowym  i nowoczesnym… Wiadomo. Chłopina bał się uszkodzenia elementów karoserii oraz ich zarysowania, bo musiałby za to zabulić z własnej kieszeni, a tłumaczenia, „że chciał dojechać planowo”, „że pasażerowie”, nikogo by nie interesowały – „Zarysowałeś nam tutaj trwale elementy karoserii koleś! Obciążymy się kosztami! Musisz pracować do emy na kolei za friko!”.

Bo ten nowoczesny pociąg ma:

– klimatyzację,

– Wi – Fi,

– ma toalety z zamkniętym obiegiem (można siusiać w czasie postoju na stacji!),

– ma monitory na których wciąż pokazują katastroficzne filmy, na których łysy koleś ciągle wpada na przejeździe pod pociąg albo jakiejś dziewczynce noga klinuje się w zwrotnicy i pociąg przejeżdża ją wraz z mamą,

– ma w końcu ułatwienia dla niepełnosprawnych i pewnie wiele, wiele innych bajerów… ale nie ma siekierki!!!

I tutaj dochodzimy do sedna sprawy, bo całą sprawę rozwiązałaby mała siekierka.

siekierka 3Taka zwykła, najzwyklejsze siekierka! (No mogłaby to być też maczeta, ale to raczej domena kibiców z Krakowa). Wystarczyłoby wziąć, jak to mówią, kawał siekiery przyp… (pii) gdzie trzeba, kłodę odsunąć i byłoby po sprawie!

Pociąg pojechałby dalej, ciut opóźniony, ale pojechałby. A mój zaplanowany wieczór z małżonką (ślub konkordatowy! więc wszystko jest na legalu) udałby się!

I zamiast być w domu o godzinie 21.30, ucałować do snu córki, a później patrzeć żonie głęboko w oczy, to „kwitłem” tam  godzinę, oczywiście wraz z innymi nieszczęśnikami, czekając na odsiecz. A odsiecz nie nadchodziła. Chciałem już dzwonić do jakiegoś znajomego z Ogrodów, żeby przywiózł nam tę siekierkę! Ale wiecie, człowiek zawsze myśli pozytywnie, że to może już za chwilę przyjadą pociągiem naprawczym, utną co trzeba i pojedziemy.

Niestety nie doczekaliśmy się…

Zapadła więc decyzja o powrocie do Poznania. No de facto w Poznaniu wciąż byliśmy więc raczej powrotu na staję Poznań Główny, gdzie wróciliśmy o godzinie 22.30. Tam poczułem głód, a ponieważ McDonald był w stanie okupacji, straciłem w sklepiku z prasą, ponad pięć złotych na zakup dwóch „Pawełków” i cztery złote w automacie na zakup dwóch kaw za złote dwa, ponieważ pierwsza składała się tylko z samej gorącej wody, śmietanki w proszku i cukru. Poszedłem na peron szósty, skąd miał odjechać mój pociąg. Od przypadkowo spotkanego pasażera wysępiłem „z tych nerw” papierosa, choć palę tylko skręty. Pijąc zgago – genną kawę za cztery złote i paląc cienkiego Malborasa myślami byłem w domu, z żoną, jedząc sałatkę, którą zawsze robię na wieczór, a składającą się pomidorów, mozzarelli, rukoli, czy sałaty lodowej i przepysznego sosiku z oliwy, cytryny, pieprzu i soli… zresztą nieważne…

Tak minęła następna godzina.

Po godzinie podjechała stara jednostka elektryczna, wszyscy wsiedli i po chwili odjechaliśmy. Pociąg jechał wolno, więc na mojej stacji byłem pół godziny po północy. Dotarłem do domu. Żona i dzieci dawno spali. Wykąpałem się i położyłem ze zgagą do łóżka (to nie o żonie, a po kawie z automatu) myśląc czy lepiej było jechać samochodem, czy też zawsze wozić przy sobie w pociągu siekierkę. Tak to minął mój (zaplanowany!) sobotni, po koncertowy wieczór z żoną, sałatką z mozzarelli i lampką wina…

I oto przekazuję na Państwa ręce tę oto pierwszą, niedużą siekierkę mając nadzieję, że inni pójdą w moje ślady!

siekierka 1Jak widzicie siekierka jest od polskiego producenta (możecie wejść z nim w kooperację!) i kosztuje majątek, czyli całe dwadzieścia dwa złote! Czyli tyle co flaszka. Nie wiem jaki to będzie procent od ceny pociągu ale gdybyście jednak nie dali rady, to tę pierwszą „siekierką matkę” już dla Was kupiłem. A jakby co to zadzwońcie, dokupię drugą… zamiast tej sobotniej flaszki kupię dla Was siekierkę. A co?

sekierka 2Siekiera przyda się każdemu kolejarzowi: maszynistom (obalone konary i drzewa) konduktorom (niesforni pasażerowie) oraz innym pracownikom kolei (żonglerka w wolnych chwilach) i innych, trudnych przypadkach. Zapoczątkowuję więc tym samym Ogólnonarodową Akcję Obywatelską „Siekiera dla kolejarza”…

Siekiery wysyłać można do Generalnej Dyrekcji PKP (liczę na uczciwy podział) do Regionalnych Dyrekcji PKP i do fabryki pociągów NEWAG S.A., albo też przekazywać można wprost do rąk własnych kolejarzom, maszynistom i konduktorom.

Ważne! Idąc z siekierą w stronę przyszłego obdarowanego idziemy wolno i spokojnie z uśmiechem na ustach. Niesiemy ją przed sobą na wyciągniętych rękach, niczym bochen chleba, nie wykonując żadnych gwałtownych ruchów.

Mój (zaplanowany) wieczór z żoną przepadł i nikt mi go nie zwróci ale zróbmy to dla następnego nieszczęśnika, a jeśli to zrobimy, to wtedy już dla szczęśliwca, który swój (zaplanowany) wieczór spędzi nie w pociągu i ze zgagą (nie myślę o żonie) po kawie z automatu, a przy sałatce z pomidorów i mozzarelli z kieliszeczkiem wina w dłoni i z żoną, patrząc jej głęboko w oczy!

siekiera 4P.S. Doceńcie to, że w domu mam tę oto starą, zjechaną siekierę i ku zgorszeniu domowników wysyłam Wam „funkiel nówkę nie śmiganą” pozostawiając oto taki staroć na własny użytek. No i odpiszcie, bo jeśli akcja nie wypali to ja będę zabierał do teczki oprócz kanapek, siekierkę na dojazdy pociągiem do pracy.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *